No to jazda! Każdy spakowany, gotowy, i pełen zapału, żeby przeżyć przygodę swojego życia. Uśmiech na twarzy, radość i trochę niepewności jak to będzie, tyle nieznajomych twarzy kilkadziesiąt godzin w autokarze. No, ale jak się powiedziało "a" to trzeba powiedzieć też "b,c,d..."
Już od samego początku naszego pobytu w Madrycie wyczuwało się atmosferę wielkiego święta. Na ulicach wzajemnie pozdrawiały się grupy pielgrzymów z każdego zakątka świata, wszędzie powiewały flagi, słychać było śpiewy w wielu językach. Była to świetna okazja do poznania nowych ludzi ich kultury, piosenek, nawet jeśli mieszkają po dwóch stronach świata.
ŚDM to także czas modlitwy i skupienia, zwłaszcza podczas spotkań z Ojcem Świętym. Każde wydarzenie miało w sobie coś szczególnego, począwszy od radosnego powitania na placu Cibeles, poprzez pełną skupienia piątkową Drogę Krzyżową, a skończywszy na sobotnim czuwaniu i niedzielnej Mszy świętej na lotnisku Cuatro Vientos. Chyba każdemu najbardziej w pamięć zapadło wieczorne sobotnie czuwanie, podczas którego zerwała się potężna burza, przez którą papież musiał przerwać na ponad 15 minut swoje przemówienie. Nie przeszkodziło nam to jednak w świętowaniu tego radosnego wydarzenia, a deszcz który spadł był orzeźwieniem po upalnym dniu spędzonym na lotnisku. Po krótkim przemówieniu Benedykta XVI nastąpiła adoracja Najświętszego Sakramentu, w czasie której 2 miliony zgromadzonych tam ludzi modliło się w kompletnej ciszy. Po nocy spędzonej na lotnisku nastąpiła niedzielna Msza święta, a po niej rozesłanie młodych na wszystkie strony świata.
Dni spędzone w Hiszpanii były także możliwością poznania tamtejszej kuchni, a wszystko dzięki voucherom, jakie dostaliśmy, a za które można było otrzymać jedzenie w wielu madryckich restauracjach.
Nie można też zapominać, że Madryt to także centrum kulturowe i sportowe, z wielką ilością zabytków i dzieł sztuki. Takie nazwy jak: Prado, Santiago Bernabeu są znane wielu ludziom na świecie, dzięki pobytowi w stolicy Hiszpanii mieliśmy okazję zobaczyć niektóre z nich.
Każdy z nas wywiózł z ŚDM jakieś osobiste przeżycia i przemyślenia. Ale była to przede wszystkim okazja do spotkania mnóstwa młodych, których łączy wiara i chęć jej pokazania całemu światu.W drodze do Madrytu byliśmy także w sanktuarium, Matki Bożej Pojednawczyni Grzeszników w La Salette (Francja).
Droga do sanktuarium jest kręta i stroma. Ten odcinek zapamiętam jako jeden z najbardziej karkołomnych, po jakich podróżowałem autokarem. Niebezpieczne, strome zakręty, przepaście i w oddali szczyt góry, gdzie mieliśmy dotrzeć - to wszystko zapierało dech. Po godzinnej jezdzie na górskiej drodze ujrzeliśmy nie wielkie sanktuarium, było już po północy więc udaliśmy się od razu na nocleg do domu pielgrzyma. Rano obudziły nas piękne widoki górskie, gdy zobaczyłem sanktuarium i piękne wysokie góry pomyślałem "cudnie tu".
W drodze powrotnej do kraju odwiedziliśmy jeszcze Ars miejsce kultu Św. Jana Marii Vianneya. Jest to jeden z moich ulubionych świętych.Bardzo pięknym przeżyciem była dla mie Eucharystia sprawowana przy relikwiach świętego, do której posługiwałem jako lektor. Św. Jan zachwyca mię swoją prostotą, ledwo skończył seminarium duchowne a stał się wielkim świętym. Z maleńkiej parafii w Ars w której ludzie zbytnio nie przejmowali się Bogiem stworzył niesamowitą parafię, godzinami spowiadał wiernych i wzywał do nawrócenia. Do tak wspaniałego spowiednika przybywali ludzie z bardzo odległych miejscowości we Francji.
Następnym naszym celem była mała francuska wioska Taize:
Uroków tego miejsca nie da się opisać, ten klimat, ta wspólnota, tyle przesympatycznych ludzi, poznawanie nowych kultur, wspólnie śpiewających na chwałę Bożą, i wiele wiele innych. Niesamowite było to, że bracia mają tam tak wspaniale zorganizowane to wszystko, że wykarmienie tylu ludzi w tak krótkim czasie jest możliwe i że można to wszystko utrzymać przy pomocy ludzi którzy co tydzień się zmieniają, że ten język którego tam się używa jest tak specyficzny, prosty i ciepły, że można razem przetrwać największą ulewę pod drzewkiem. Byliśmy na modlitwie południowej, pół godziny modliliśmy się wspólnie z braćmi i młodymi z rożnych krajów którzy wracali ze ŚDM. Atmosfera tego miejsca jest wyjątkowa, chrześcijanie różnych wyznań potrafią razem uwielbiać Pana.
Pisząc tą relacje, łza kręci się w oku, serce szybciej bije, a uśmiech sam maluje się na mojej twarzy, ponieważ wszystko to, czego doświadczyłem w ciągu tych kilkunastu dni będzie mi towarzyszyć w każdej minucie, godzinie, w każdym dniu mojego życia.
Niezapomniana przygoda, fantastyczni ludzie, ale przede wszystkim wielka duchowa moc i siła, której nie sposób wyrazić słowami. To trzeba przeżyć i doświadczyć na własnej skórze, by potem nosić to wszystko w sercu ;)