wtorek, 20 września 2011

Światowe Dni Młodzieży Madryt 2011

W dniach 16-21 sierpnia br. miało miejsce najważniejsze wydarzenie dla młodego kościoła całego świata – Światowe Dni Młodzieży Madryt 2011. Spotkanie Młodych w Madrycie dostarczyło nam wiele niezapomnianych wrażeń. Mogliśmy tam doświadczyć wiary i entuzjazmu młodego Kościoła z całego świata. Musimy jednak pamiętać, że było ono spotkaniem z Ojcem Św. Benedyktem XVI.
  No to jazda! Każdy spakowany, gotowy, i pełen zapału, żeby przeżyć przygodę swojego życia. Uśmiech na twarzy, radość i trochę niepewności jak to będzie, tyle nieznajomych twarzy kilkadziesiąt godzin w autokarze. No, ale jak się powiedziało "a" to trzeba powiedzieć też "b,c,d..."

Już od samego początku naszego pobytu w Madrycie wyczuwało się atmosferę wielkiego święta. Na ulicach wzajemnie pozdrawiały się grupy pielgrzymów z każdego zakątka świata, wszędzie powiewały flagi, słychać było śpiewy w wielu językach. Była to świetna okazja do poznania nowych ludzi ich kultury, piosenek, nawet jeśli mieszkają po dwóch stronach świata.
ŚDM to także czas modlitwy i skupienia, zwłaszcza podczas spotkań z Ojcem Świętym. Każde wydarzenie miało w sobie coś szczególnego, począwszy od radosnego powitania na placu Cibeles, poprzez pełną skupienia piątkową Drogę Krzyżową, a skończywszy na sobotnim czuwaniu i niedzielnej Mszy świętej na lotnisku Cuatro Vientos. Chyba każdemu najbardziej w pamięć zapadło wieczorne sobotnie czuwanie, podczas którego zerwała się potężna burza, przez którą papież musiał przerwać na ponad 15 minut swoje przemówienie. Nie przeszkodziło nam to jednak w świętowaniu tego radosnego wydarzenia, a deszcz który spadł był orzeźwieniem po upalnym dniu spędzonym na lotnisku. Po krótkim przemówieniu Benedykta XVI nastąpiła adoracja Najświętszego Sakramentu, w czasie której 2 miliony zgromadzonych tam ludzi modliło się w kompletnej ciszy. Po nocy spędzonej na lotnisku nastąpiła niedzielna Msza święta, a po niej rozesłanie młodych na wszystkie strony świata.
Dni spędzone w Hiszpanii były także możliwością poznania tamtejszej kuchni, a wszystko dzięki voucherom, jakie dostaliśmy, a za które można było otrzymać jedzenie w wielu madryckich restauracjach.
Nie można też zapominać, że Madryt to także centrum kulturowe i sportowe, z wielką ilością zabytków i dzieł sztuki. Takie nazwy jak: Prado, Santiago Bernabeu są znane wielu ludziom na świecie, dzięki pobytowi w stolicy Hiszpanii mieliśmy okazję zobaczyć niektóre z nich.
Każdy z nas wywiózł z ŚDM jakieś osobiste przeżycia i przemyślenia. Ale była to przede wszystkim okazja do spotkania mnóstwa młodych, których łączy wiara i chęć jej pokazania całemu światu.

W drodze do Madrytu byliśmy także w  sanktuarium, Matki Bożej Pojednawczyni Grzeszników w La Salette (Francja).
Droga do sanktuarium jest kręta i stroma. Ten odcinek zapamiętam jako jeden z najbardziej karkołomnych, po jakich podróżowałem autokarem. Niebezpieczne, strome zakręty, przepaście i w oddali szczyt góry, gdzie mieliśmy dotrzeć - to wszystko zapierało dech. Po godzinnej jezdzie na górskiej drodze ujrzeliśmy nie wielkie sanktuarium, było już po północy więc udaliśmy się od razu na nocleg do domu pielgrzyma. Rano obudziły nas piękne widoki górskie, gdy zobaczyłem sanktuarium i piękne wysokie góry pomyślałem "cudnie tu".
 W drodze powrotnej do kraju odwiedziliśmy jeszcze Ars miejsce kultu Św. Jana Marii Vianneya. Jest to jeden z moich ulubionych świętych.Bardzo pięknym przeżyciem była dla mie Eucharystia sprawowana przy relikwiach świętego, do której posługiwałem jako lektor. Św. Jan zachwyca mię swoją prostotą, ledwo skończył seminarium duchowne a stał się wielkim świętym. Z maleńkiej parafii w Ars w której ludzie zbytnio nie przejmowali się Bogiem stworzył niesamowitą parafię, godzinami spowiadał wiernych i wzywał do nawrócenia. Do tak wspaniałego spowiednika przybywali ludzie z bardzo odległych miejscowości we Francji.


Następnym naszym celem była mała francuska wioska Taize:
Uroków tego miejsca nie da się opisać, ten klimat, ta wspólnota, tyle przesympatycznych ludzi, poznawanie nowych kultur, wspólnie śpiewających na chwałę Bożą, i wiele wiele innych. Niesamowite było to, że bracia mają tam tak wspaniale zorganizowane to wszystko, że wykarmienie tylu ludzi w tak krótkim czasie jest możliwe i że można to wszystko utrzymać przy pomocy ludzi którzy co tydzień się zmieniają, że ten język którego tam się używa jest tak specyficzny, prosty i ciepły, że można razem przetrwać największą ulewę pod drzewkiem. Byliśmy na modlitwie południowej, pół godziny  modliliśmy  się wspólnie z braćmi i młodymi z rożnych krajów którzy wracali ze ŚDM. Atmosfera tego miejsca jest wyjątkowa, chrześcijanie różnych wyznań potrafią razem uwielbiać Pana.

Pisząc tą relacje, łza kręci się w oku, serce szybciej bije, a uśmiech sam maluje się na mojej twarzy, ponieważ wszystko to, czego doświadczyłem w ciągu tych kilkunastu dni będzie mi towarzyszyć w każdej minucie, godzinie, w każdym dniu mojego życia.
Niezapomniana przygoda, fantastyczni ludzie, ale przede wszystkim wielka duchowa moc i siła, której nie sposób wyrazić słowami. To trzeba przeżyć i doświadczyć na własnej skórze, by potem nosić to wszystko w sercu ;)

środa, 14 września 2011

O Krzyżu...


Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony,
na wieczne czasy bądźże pozdrowiony!
Z Ciebie moc płynie i męstwo,
w Tobie jest nasze zwycięstwo.     

                                                                                   Właśnie zmartwychwstanie objawia prawdziwą wartość krzyża,. Krzyż nie jest znakiem śmierci, ale życia; nie rozczarowania, ale nadziei; nie klęski, ale zwycięstwa. Jak głosi starożytny hymn liturgiczny, krzyż Chrystusa jest wręcz jedyną nadzieją, ponieważ wszelkie inne obietnice zbawienia są złudne, nie rozwiązują bowiem fundamentalnego problemu człowieka: problemu zła i śmierci.

Dlatego chrześcijanie czczą krzyż i widzą w nim najdoskonalszy znak miłości i nadziei. Także ludzie młodzi, z natury zwróceni ku życiu, przyjmują krzyż Chrystusa - jak Franciszek z Asyżu i wszyscy święci - bo rozumieją, że bez niego tajemnica życia pozostałaby bezsensowną zagadką.                                                   
Nasz Mistrz Jezus Chrystus poprzez swoją symboliczną mękę i śmierć pokazał nam jak prawidłowo mamy wykorzystać krzyż. W tym symbolu ma się dokonać przemiana naszego "ego". Krzyż  jest symbolem naszego duchowego zwycięstwa nad naszymi ograniczeniami i ułomnościami, jakie nałożył na nas grzech pierwszych ludzi, kiedy światło duszy zostało rozproszone. I właśnie krzyż został nam dany jako narzędzie do ponownego zaczerpnięcia z tego boskiego światła. To niezwykle trudny proces, ale nikt nam nie mówił, że będzie łatwo.

Nawet Jezus Chrystus miał chwile zwątpienia i poczucie, że Bóg go opuścił w tym procesie. Przecież przybyliśmy w świat, aby przerabiać lekcje, aby przybliżać się do Źródła. I w tym właśnie procesie ma nam dopomóc KRZYŻ. Czyż zatem nie zasługuje ten symbol na szczególne miejsce w panteonie symboli religijnych i narodowych?
                                                                                                           

sobota, 3 września 2011

Smak Pielgrzymowania

Kiedy nadchodzi ten wyjatkowy miesiąc sierpień nasze oczy kierują się ku Jasnej Górze. Zmierzają wtedy pielgrzymki piesze i nie tylko, do Jasnogórskiej Pani. Ludzie w róznym wieku, różnego stanu i zawodu, głęboko wierzący i poszukujący Boga, nieraz wykorzystujący swoje urlopy idą...

Moja przygoda z pieszymi pielgrzymkami zaczeła sie 4 lata temu i trwa do dziś.

Ale zastanówmy się czy jest pielgrzymka, jakie ma zasadnicze przesłanie? Otóż istotą pielgrzymowania jest odniesienie człowieka do Boga, a więc pielgrzymka jest wyrazem naszej wiary. Gdyby tego nie było, to  była by to zwykła wycieczka, rodzaj zorganizowanego rajdu, zwłaszcza dla młodych. Pielgrzymka wyraża również najlepiej nasze zdążanie na spotkanie z Bogiem, nasze zmagania z codzienną trudnością, nierzadkie rozczarowania, ale i radość z osiągniętego celu. Jest to niesamowity czas łaski danej nam od Pana Boga, przeżycia osobistych rekolekcji w drodze. Pielgrzymka pozwala zobaczyć  iloma zbędymi przedmiotami człowiek się otacza, iloma zbędnymi zaangażowaniami obrośniete jest jego życie.

Dzień pielgrzyma zaczyna się rano, zazwyczaj poranna kawą czy herbatą , mamy godzinę na wstanie i poranną toaletę, pozniej wyjście. Zaczynamy śpiewem godzinek i porannym pacierzem, co jakiś czas mamy postój między czasie śpiewamy piosenki i pieśni religijne i nie tylko:)  W południe Anioł Pański i konferencja. O 15.00 śpiewamy Koronkę do  Bożego  Miłosierdzia i rózaniec. Na nocleg zachodzimy ok. 18.00. O 21.00 gromadzimy się na wspólny Apel Jasnogórski aby podziękować za miniony dzień.
Tak wygląda dzień pielgrzyma niby taki sam a jednak każdy inny. W drogę wyruszają niekiedy obcy sobie ludzie, przychodzą jako bracia i siostry tworząc wspaniałą wspólnotę pątniczą.

Na koniec chciałbym zachęcić wszystkich którzy być może się wachają przed pojściem na pieszą pielgrzymkę. Znam kilku takich co mówią, że nie dadzą rady lub, że to nie dla mie albo że można lepiej odpocząć itp..
Ja też tak kiedyś mówiłem dopóki sam nie poszedłem i tego nie doświadczyłem.  To nie przypadek, że największy procent pielgrzymów to ludzie młodzi, stajacy przed wyborem drogi życiowej, pragnący doświadczyc Bożęj obecności. Na pielgrzymce tworzy się wspólnota ludzi którzy mają  jeden cel, jak najpiękniej przeżyć swoje życie bo ono  jest przecież pielgrzymowaniem do domu Ojca...