piątek, 23 grudnia 2011

Otworzyć serce...

 W hałasie i zamieszaniu zapominają niektórzy,  o tym co najważniejsze czyli o otwarciu  swojego serca dla Syna Bożego.
To się dzieje nie kiedy w nas. Powtarzamy w naszym życiu scenę z nocy Bożego Narodzenia, kiedy to nie było godnego miejsca aby mógł się narodzić.
Ważne żeby podczas tych świąt nie zgubić tego co najważniejsze, czyli przygotować swoje serce nowo narodzonemu Jezusowi. Przyjąć go w drugim człowieku, zauważyć w tym co słabe i małe.
Szczęśliwi ci którzy żyjąc w świecie, szukają przestrzeni ciszy, jak uczynili Maryja z Józefem, wiedząc, że to nieodzowny warunek przyjęcia Boga, do spotkania się z Nim, ujrzenia Go i adorowania!
  To miejsce milczenia, można znaleźć tylko w ubóstwie i ogołoceniu. Często właśnie przez doświadczenie ubóstwa i ogołocenia Bóg coraz mocniej przyciąga nas do siebie.


Drodzy czytelnicy!!!

W tym szczególnym czasie zgłębiania tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, podążajmy z pasterzami za światłem Betlejemskiej Gwiazdy objawiającej Miłość Bożą ukrytą w słabości Dziecięcia.
Niech Jezus kolejny raz zachwyci nas sobą i zdobędzie nasze serca.
Błogosławionych Świąt!!!

wtorek, 6 grudnia 2011

Rekolekcyjne doświadczenie

W tym roku po raz pierwszy brałem udział w Rekolekcjach Ewangelizacyjnych Odnowy (REO). Od tego czasu zaczęła zmieniać się, jakość mojego życia duchowego - osobistego i wspólnotowego.

Początkowo myślem, że jestem na REO z powodu mojej miłość do Boga i pragnienia bycia z Nim inaczej niż dotychczas. Chrześcijaństwo na minimum już dawno przestało mi wystarczać. Chciałem czegoś więcej, ale – no właśnie – (jedyne słowo które zna diabeł) – zawsze znalazłem jakieś  ale.
Okazało się, że na REO jestem z powodu miłości Boga do mnie. Jak już zapadła decyzja że idę na REO, nagle zniknęły wymówki – wszystko w  udało się dostosować i poukładać. Czasem oczywiście musiałem z czegoś zrezygnować, żeby uczestniczyć w spotkaniu.
REO stało się początkiem maratonu przez życie w konkretnym kierunku i po widocznej drodze. Wcześniej szedłem z zawiązanymi oczami, wykonując program minimum.

Na szczęście Bóg w swojej miłości dał mi szansę, zaprosił mnie na REO i pokazał jak mogę przejść z monotonni  życia w każdej jego sferze do jakości miłej Bogu. W moim życiu brakowało mi pewnej odwagi. Dostałem odpowiedz w Piśmie św. „Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne” (1 Tm 6,12).                      
Zobaczyłem to jednak dopiero jak oddałem całe swoje życie Jezusowi, który jest moim Panem. Jego to oczekuję w moim życiowym Adwencie. Całe życie jest adwentowym oczekiwaniem na paruzje czyli przyjście Pana w czasach ostatecznych.
Na REO przypomniałam sobie wiele ważnych prawd, o których zapomniałem, albo o których wygodniej mi było zapomnieć. Grzech, każdy grzech, znowu stał się dla mnie odrażający. Coraz łatwiej mi otwierać się na słowo Boże i na ludzi. Coraz wyraźniej i mocniej zaczynam widzieć Jego działanie w moim życiu. Uświadomiłem sobie, jak wielką pracę muszę wykonać żeby ON był na każdym miejscu w moim życiu, ale już się nie boję, bo nie jestem sam. 
Chce tak jak ON...

niedziela, 20 listopada 2011

KIM JEST DLA MIE JEZUS...?

 "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga 
Jezus powiedział do swoich uczniów;
Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie. Wówczas zapytają sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? A Król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie. Wówczas zapytają i ci: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie? Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.


Dziś Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata.  Symboliczna uroczystość, choć próbujemy po ludzku wypełnić je swoją własną treścią. Skoro król - to budujemy tron, dajemy koronę, oddajemy hołd. W wersji bardziej współczesnej - wpisujemy władcę do Konstytucji, budujemy olbrzymie pomniki, powołujemy stowarzyszenia rycerzy. Czy ma to sens? Liczy się tu i teraz, w sposób bardzo dosłowny i materialny, choć przecież wiemy, że Boże Królestwo nie jest z tego świata i nie o ziemskie, ludzkie tytuły tu chodzi.
      Dzisiejsza Ewangelia zmusza nas do zobaczenia Boga w każdym człowieku wokół nas. W małym dziecku, koledze z pracy, ale także w wścibskiej sąsiadce, pijaku spod budki z piwem czy przeciwniku politycznym. Zobaczyć w nich właśnie Chrystusa Króla to wielka sztuka i nie jest to łatwe, ale tego właśnie uczy nas Jezus. I to już od najmłodszych lat. Kto z nas nie zna bajki, w której przebrany za żebraka król odwiedza swych poddanych, sprawdzając, który z nich przyjmie go serdecznie mimo obdartego ubrania?
Cokolwiek nie zrobimy jednemu z tych najmniejszych...
 


Kim jest Jezus dla mnie?

Jezus jest Słowem, które stało się ciałem (J 1,14).
Jezus jest Chlebem Życia (J 6,35).
Jezus jest Ofiarą, złożoną na krzyżu za nasze grzechy (1J 4,19).
Jezus jest Ofiarą, złożoną podczas Mszy św. za grzechy świata i za moje grzechy (J 1,29).

Jezus jest Słowem, które trzeba głosić.

Jezus jest Prawdą, którą trzeba szerzyć.
Jezus jest Drogą, którą trzeba iść (J 14,6).
Jezus jest Światłem, które trzeba zapalać (J 8,12).
Jezus jest życiem, którym trzeba żyć.
Jezus jest Miłością, którą trzeba kochać.
Jezus jest Radością, którą trzeba dzielić.
Jezus jest Pokojem, który trzeba ofiarowywać.
Jezus jest Chlebem życia, który trzeba jeść.
Jezus jest Głodnym, którego trzeba nakarmić (Mt 25,35).
Jezus jest Spragnionym, którego trzeba napoić.
Jezus jest Nagim, którego trzeba przyodziać.
Jezus jest Bezdomnym, którego trzeba przyjąć.
Jezus jest Chorym, którym trzeba się opiekować.
Jezus jest Samotnym, którego trzeba miłować.
Jezus jest Niechcianym, którego obecności trzeba pragnąć.
Jezus jest Trędowatym, którego rany trzeba przemyć.
Jezus jest Żebrakiem, do którego trzeba się uśmiechnąć.
Jezus jest Alkoholikiem, którego trzeba wysłuchać.
Jezus jest Upośledzonym umysłowo, którego trzeba chronić.
Jezus jest Dzieckiem, które trzeba ucałować.
Jezus jest Niewidomym, którego trzeba prowadzić.
Jezus jest Niemym, do którego trzeba mówić.
Jezus jest Kaleką, z którym trzeba iść.
Jezus jest Narkomanem, któremu trzeba pomóc.
Jezus jest Prostytutką, którą trzeba wydrzeć niebezpieczeństwu i którą trzeba wesprzeć.
Jezus jest więźniem, którego trzeba odwiedzić.
Jezus jest Starcem, któremu trzeba usłużyć.


                                                                    bł. Matka Teresa z Kalkuty

środa, 2 listopada 2011

Listopadowe zamyślenia

Wczoraj obchodziliśmy radosną uroczystość Wszystkich Świętych a więc tych, którzy otrzymali już wieniec zwycięstwa i w pełni zjednoczyli się z Bogiem w liturgii niebieskiej. Można powiedzieć, że jest to święto radości mimo iż udajemy się na cmentarz i odwiedzamy groby naszych bliskich zmarłych to jednak cieszymy się i dziękujemy Bogu Najwyższemu, że mamy tylu wspaniałych orędowników w niebie. Również biały kolor szat liturgicznych jest symbolem tego, że jest to święto nadziei i radości. Zauważmy z jednej strony nadzieja na to, że kiedyś po trudach doczesnego życia zjednoczymy się z Bogiem, z drugiej zaś strony radość z tego, że będziemy oglądać oblicze Jezusa pełne chwały. W tym dniu Kościół wspomina nie tylko świętych oficjalnie kanonizowanych, czy beatyfikowanych. Uroczystość obejmuje także wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli chwałę życia wiecznego, czyli niebo. Są wśród nich na pewno także nasi bliscy zmarli.
 
Listopad jest czasem sprzyjającym ludzkiej refleksji nad przemijaniem. Na początku miesiąca ludzie odwiedzają cmentarze, na grobach swoich bliskich zapalają znicze, wspominają, rozmyślają o kruchości ziemskiej egzystencji i o śmierci.
Śmierć, tak jak narodziny, dotyka nas wszystkich, lecz niechętnie o niej rozmawiamy. Stanowi raczej przedmiot naszych podświadomych obaw i lęków. Powracającym obrazem z mojego dzieciństwa jest śmierć mojej 84-letniej babci. Umierała w domu, otoczona dziećmi, wnukami. Spokój, jaki towarzyszył jej śmierci, zrodził u mnie, dopiero jako dorosłej osoby, refleksję, że śmierć może być majestatyczna i piękna, pełna wiary i nadziei. Współczesna kultura w zamian za majestat śmierci oferuje konanie na hałaśliwych ulicach, samotne umieranie w salach szpitalnych i domach spokojnej starości.
Nie uciekniemy przed śmiercią. Oby jednak była ona godna.

sobota, 22 października 2011

JAN PAWEŁ II - GŁOS Z NIEBA


Dziś 22.10 po raz pierwszy czcimy w liturgii błogosławionego Jana Pawła II :)

Przynoszę tutaj zapach polskiej ziemi
Pól malowanych rozmaitym zbożem
Czerwonych maków i złotej jesieni
Doliny Wisły, wydm i traw nad morzem
Gór: Tatr, Sudetów aż po Karkonosze
Polski romantyzm ze sobą przynoszę


I zachwyt nad nim, co niebo pobudził
Bo nie zdziwiły tu moje pragnienia
Że jeszcze wrócić chcę do moich ludzi
Że tyle mam w Ojczyźnie do zrobienia
Że choć do szczęścia nic mi już nie trzeba
Wciąż tyle znaczy smak polskiego chleba

Chciałbym w ojczystym języku pozdrowić
Polskie rodziny, u nich się rozgościć
Dziękować z nimi Bożemu Synowi
Za polski sierpień, dar Solidarności
Za wielkie sanktuaria narodowe
Za Miłosierdzie i za Częstochowę

Chciałbym raz jeszcze odwiedzić mój Kraków
Na Franciszkańską pójść i na Rynek
Odprawić Mszę na Błoniach za rodaków
I błogosławić im każdą godzinę
Dziękować całą duszą utęsknioną
Za powrót upragniony na Ojczyzny łono
    
 

Jeszcze powierzyć Najświętszej Panience
Płaczące matki, opuszczone żony
Los bezrobotnych złożyć na Jej ręce
Chorych, bezdomnych, smutnych i zdradzonych
Polskie kompleksy i najświeższe blizny
I moją miłość wierną do Ojczyzny

(ks. Mariusz Bernyś)
 

poniedziałek, 17 października 2011

Moc i słabość

  Grzechy świata powaliły Cię Jezu swym brzemieniem. Grzechy moje – indywidualne i grzechy nasze – społeczne. Grzechy tego pokolenia, ale też pokoleń poprzednich i przyszłych.
Ostatnio miałem ciężkie dni: monotonność wykonywanych czynności, rutyna, powątpiewanie o Bożym miłosierdziu, samokrytyka, nawet chyba gdzieś GO zgubiłem... W czwartek poszedłem na adorację Eucharystyczną do swojego parafialnego kościoła. Dużo rozmyślałem o swoim życiu co sie udało zrobić a co zapaściłem.
 Świadomość własnej słabości. I prawie całkowita pewność przegranej. Najprawdopodobniej Chrystus doświadczył tego wszystkiego. Był przecież także Człowiekiem. Tym Człowiekiem, w którym jak w soczewce odbija się nasz los i ludzka natura.
 Powalony doświadczył naszych upadków.
Trzeba koniecznie również poprzez upadki dojść do miejsca śmierci, do miejsca ofiary, ostatecznego daru z siebie. Przecież nie można się cofać, zatrzymać przed metą, gdzie się wszystko wypełni, gdzie zapłonie.

Choć boli porażka przed metą, ludzka niewdzięczność, doskwiera człowiecza nędza, brak miłości braterskiej pokazującej oblicze niesprawiedliwości, również społecznej.
Bóg-Człowiek-Chrystus jednak powstaje i tam na Golgocie decyduje, że celem życia nie jest lament nad sobą, nad swym poniżeniem. Celem tym jest wypełnienie woli Pana. Woli, która nie krzywdzi człowieka. Daje nadzieję na ostateczne zwycięstwo dobra.
Po Golgocie i Wielkim Piątku przychodzi bowiem radość Niedzieli Zmartwychwstania. Dla człowieka, każdego z nas, fakt ten rodzi wspomnianą nadzieję i siłę do przetrwania przeciwności oraz czynienia dobra.
Droga Chrystusa jest propozycją daną człowiekowi. Choć trudna, z trzema upadkami i momentami zwątpienia, to jednak biorąca początek w Chrystusie i do niego wiodąca. On idzie z nami, tak jak na Golgotę. W drodze tej pełnej upadków  towarzyszą  mi słowa Św. Pawła z Listu do Filipian: „potrafię żyć w nędzy i umiem żyć w dostatku. Zakosztowałem w życiu wszystkiego: wiem co znaczy być sytym i głodnym, opływać w dostatki i cierpieć niedostatek. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”.

sobota, 1 października 2011

Skarb który trzeba odkryć...


Jan Paweł II nie rozstawał się z różańcem ani na krok. Rozdawał różańce zawsze i wszędzie. Zachęcał, by go często odmawiać. Widział w tej modlitwie skuteczną broń w walce o pokój na świecie. Był przekonany, że kontemplowanie razem z Matką oblicza Tego, który jest Pokojem, może powstrzymać nienawiść i przemoc.
 Papież chciał, by różaniec na nowo stał się modlitwą rodzinną: odmawianą w rodzinie i za rodzinę. Znał dobrze zagrożenia, które stoją dziś przed rodzinami. Wiedział, z jak wieloma trudnościami muszą się codziennie zmagać. I był świadomy, że mogą podołać tym wyzwaniom tylko dzięki wspólnej modlitwie, modlitwie która jednoczy i umacnia. Dlatego prosił, by rodzice uczyli modlitwy różańcowej swoje dzieci. Bo różaniec powtarzany za dziadkami i rodzicami, staje się naturalnym sercem domowego kościoła.

Propozycja dla Ciebie:)
Październik to szczególny miesiąc w naszym kraju – miesiąc, w którym wielu Polaków sięga po różaniec i zawierza wszystko Maryi. Może właśnie ten miesiąc jest szansą dla mnie, dla ciebie do ponownego odkrycia tej modlitwy. Nie odrzucaj różańca z zasady, że to nudna modlitwa, dla starszych, dla kobiet, ale z pewnością nie dla mnie. Weź do ręki różaniec i przekładając paciorki kontempluj Osobę Jezusa Chrystusa i pomyśl nad swoim życiem. Może właśnie w tym miesiącu, dzięki odmawianiu różańca, odnajdziesz sens swego życia , a twoja modlitwa stanie się okazją do codziennego bliższego poznawania Boga...

MÓJ RÓŻANIEC

Podano do ręki różaniec wydarzeń,
które splecione codziennymi minutami,
idą wraz z nami
w wieczność.
Przeżywam na wyrywki tajemnice życia
w radości, w cierpieniu i w niebie.
Trzeba przejść wszystkie.
Każdego dnia podejmuję na nowo
własny los naznaczony wolą Pana.
Matce mojej Najświętszej
polecam dzisiejszy czas,
który ułożę w różaniec, jak
wyznanie złożone z róż.
ks. Alojzy Henel
                                     

wtorek, 20 września 2011

Światowe Dni Młodzieży Madryt 2011

W dniach 16-21 sierpnia br. miało miejsce najważniejsze wydarzenie dla młodego kościoła całego świata – Światowe Dni Młodzieży Madryt 2011. Spotkanie Młodych w Madrycie dostarczyło nam wiele niezapomnianych wrażeń. Mogliśmy tam doświadczyć wiary i entuzjazmu młodego Kościoła z całego świata. Musimy jednak pamiętać, że było ono spotkaniem z Ojcem Św. Benedyktem XVI.
  No to jazda! Każdy spakowany, gotowy, i pełen zapału, żeby przeżyć przygodę swojego życia. Uśmiech na twarzy, radość i trochę niepewności jak to będzie, tyle nieznajomych twarzy kilkadziesiąt godzin w autokarze. No, ale jak się powiedziało "a" to trzeba powiedzieć też "b,c,d..."

Już od samego początku naszego pobytu w Madrycie wyczuwało się atmosferę wielkiego święta. Na ulicach wzajemnie pozdrawiały się grupy pielgrzymów z każdego zakątka świata, wszędzie powiewały flagi, słychać było śpiewy w wielu językach. Była to świetna okazja do poznania nowych ludzi ich kultury, piosenek, nawet jeśli mieszkają po dwóch stronach świata.
ŚDM to także czas modlitwy i skupienia, zwłaszcza podczas spotkań z Ojcem Świętym. Każde wydarzenie miało w sobie coś szczególnego, począwszy od radosnego powitania na placu Cibeles, poprzez pełną skupienia piątkową Drogę Krzyżową, a skończywszy na sobotnim czuwaniu i niedzielnej Mszy świętej na lotnisku Cuatro Vientos. Chyba każdemu najbardziej w pamięć zapadło wieczorne sobotnie czuwanie, podczas którego zerwała się potężna burza, przez którą papież musiał przerwać na ponad 15 minut swoje przemówienie. Nie przeszkodziło nam to jednak w świętowaniu tego radosnego wydarzenia, a deszcz który spadł był orzeźwieniem po upalnym dniu spędzonym na lotnisku. Po krótkim przemówieniu Benedykta XVI nastąpiła adoracja Najświętszego Sakramentu, w czasie której 2 miliony zgromadzonych tam ludzi modliło się w kompletnej ciszy. Po nocy spędzonej na lotnisku nastąpiła niedzielna Msza święta, a po niej rozesłanie młodych na wszystkie strony świata.
Dni spędzone w Hiszpanii były także możliwością poznania tamtejszej kuchni, a wszystko dzięki voucherom, jakie dostaliśmy, a za które można było otrzymać jedzenie w wielu madryckich restauracjach.
Nie można też zapominać, że Madryt to także centrum kulturowe i sportowe, z wielką ilością zabytków i dzieł sztuki. Takie nazwy jak: Prado, Santiago Bernabeu są znane wielu ludziom na świecie, dzięki pobytowi w stolicy Hiszpanii mieliśmy okazję zobaczyć niektóre z nich.
Każdy z nas wywiózł z ŚDM jakieś osobiste przeżycia i przemyślenia. Ale była to przede wszystkim okazja do spotkania mnóstwa młodych, których łączy wiara i chęć jej pokazania całemu światu.

W drodze do Madrytu byliśmy także w  sanktuarium, Matki Bożej Pojednawczyni Grzeszników w La Salette (Francja).
Droga do sanktuarium jest kręta i stroma. Ten odcinek zapamiętam jako jeden z najbardziej karkołomnych, po jakich podróżowałem autokarem. Niebezpieczne, strome zakręty, przepaście i w oddali szczyt góry, gdzie mieliśmy dotrzeć - to wszystko zapierało dech. Po godzinnej jezdzie na górskiej drodze ujrzeliśmy nie wielkie sanktuarium, było już po północy więc udaliśmy się od razu na nocleg do domu pielgrzyma. Rano obudziły nas piękne widoki górskie, gdy zobaczyłem sanktuarium i piękne wysokie góry pomyślałem "cudnie tu".
 W drodze powrotnej do kraju odwiedziliśmy jeszcze Ars miejsce kultu Św. Jana Marii Vianneya. Jest to jeden z moich ulubionych świętych.Bardzo pięknym przeżyciem była dla mie Eucharystia sprawowana przy relikwiach świętego, do której posługiwałem jako lektor. Św. Jan zachwyca mię swoją prostotą, ledwo skończył seminarium duchowne a stał się wielkim świętym. Z maleńkiej parafii w Ars w której ludzie zbytnio nie przejmowali się Bogiem stworzył niesamowitą parafię, godzinami spowiadał wiernych i wzywał do nawrócenia. Do tak wspaniałego spowiednika przybywali ludzie z bardzo odległych miejscowości we Francji.


Następnym naszym celem była mała francuska wioska Taize:
Uroków tego miejsca nie da się opisać, ten klimat, ta wspólnota, tyle przesympatycznych ludzi, poznawanie nowych kultur, wspólnie śpiewających na chwałę Bożą, i wiele wiele innych. Niesamowite było to, że bracia mają tam tak wspaniale zorganizowane to wszystko, że wykarmienie tylu ludzi w tak krótkim czasie jest możliwe i że można to wszystko utrzymać przy pomocy ludzi którzy co tydzień się zmieniają, że ten język którego tam się używa jest tak specyficzny, prosty i ciepły, że można razem przetrwać największą ulewę pod drzewkiem. Byliśmy na modlitwie południowej, pół godziny  modliliśmy  się wspólnie z braćmi i młodymi z rożnych krajów którzy wracali ze ŚDM. Atmosfera tego miejsca jest wyjątkowa, chrześcijanie różnych wyznań potrafią razem uwielbiać Pana.

Pisząc tą relacje, łza kręci się w oku, serce szybciej bije, a uśmiech sam maluje się na mojej twarzy, ponieważ wszystko to, czego doświadczyłem w ciągu tych kilkunastu dni będzie mi towarzyszyć w każdej minucie, godzinie, w każdym dniu mojego życia.
Niezapomniana przygoda, fantastyczni ludzie, ale przede wszystkim wielka duchowa moc i siła, której nie sposób wyrazić słowami. To trzeba przeżyć i doświadczyć na własnej skórze, by potem nosić to wszystko w sercu ;)

środa, 14 września 2011

O Krzyżu...


Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony,
na wieczne czasy bądźże pozdrowiony!
Z Ciebie moc płynie i męstwo,
w Tobie jest nasze zwycięstwo.     

                                                                                   Właśnie zmartwychwstanie objawia prawdziwą wartość krzyża,. Krzyż nie jest znakiem śmierci, ale życia; nie rozczarowania, ale nadziei; nie klęski, ale zwycięstwa. Jak głosi starożytny hymn liturgiczny, krzyż Chrystusa jest wręcz jedyną nadzieją, ponieważ wszelkie inne obietnice zbawienia są złudne, nie rozwiązują bowiem fundamentalnego problemu człowieka: problemu zła i śmierci.

Dlatego chrześcijanie czczą krzyż i widzą w nim najdoskonalszy znak miłości i nadziei. Także ludzie młodzi, z natury zwróceni ku życiu, przyjmują krzyż Chrystusa - jak Franciszek z Asyżu i wszyscy święci - bo rozumieją, że bez niego tajemnica życia pozostałaby bezsensowną zagadką.                                                   
Nasz Mistrz Jezus Chrystus poprzez swoją symboliczną mękę i śmierć pokazał nam jak prawidłowo mamy wykorzystać krzyż. W tym symbolu ma się dokonać przemiana naszego "ego". Krzyż  jest symbolem naszego duchowego zwycięstwa nad naszymi ograniczeniami i ułomnościami, jakie nałożył na nas grzech pierwszych ludzi, kiedy światło duszy zostało rozproszone. I właśnie krzyż został nam dany jako narzędzie do ponownego zaczerpnięcia z tego boskiego światła. To niezwykle trudny proces, ale nikt nam nie mówił, że będzie łatwo.

Nawet Jezus Chrystus miał chwile zwątpienia i poczucie, że Bóg go opuścił w tym procesie. Przecież przybyliśmy w świat, aby przerabiać lekcje, aby przybliżać się do Źródła. I w tym właśnie procesie ma nam dopomóc KRZYŻ. Czyż zatem nie zasługuje ten symbol na szczególne miejsce w panteonie symboli religijnych i narodowych?
                                                                                                           

sobota, 3 września 2011

Smak Pielgrzymowania

Kiedy nadchodzi ten wyjatkowy miesiąc sierpień nasze oczy kierują się ku Jasnej Górze. Zmierzają wtedy pielgrzymki piesze i nie tylko, do Jasnogórskiej Pani. Ludzie w róznym wieku, różnego stanu i zawodu, głęboko wierzący i poszukujący Boga, nieraz wykorzystujący swoje urlopy idą...

Moja przygoda z pieszymi pielgrzymkami zaczeła sie 4 lata temu i trwa do dziś.

Ale zastanówmy się czy jest pielgrzymka, jakie ma zasadnicze przesłanie? Otóż istotą pielgrzymowania jest odniesienie człowieka do Boga, a więc pielgrzymka jest wyrazem naszej wiary. Gdyby tego nie było, to  była by to zwykła wycieczka, rodzaj zorganizowanego rajdu, zwłaszcza dla młodych. Pielgrzymka wyraża również najlepiej nasze zdążanie na spotkanie z Bogiem, nasze zmagania z codzienną trudnością, nierzadkie rozczarowania, ale i radość z osiągniętego celu. Jest to niesamowity czas łaski danej nam od Pana Boga, przeżycia osobistych rekolekcji w drodze. Pielgrzymka pozwala zobaczyć  iloma zbędymi przedmiotami człowiek się otacza, iloma zbędnymi zaangażowaniami obrośniete jest jego życie.

Dzień pielgrzyma zaczyna się rano, zazwyczaj poranna kawą czy herbatą , mamy godzinę na wstanie i poranną toaletę, pozniej wyjście. Zaczynamy śpiewem godzinek i porannym pacierzem, co jakiś czas mamy postój między czasie śpiewamy piosenki i pieśni religijne i nie tylko:)  W południe Anioł Pański i konferencja. O 15.00 śpiewamy Koronkę do  Bożego  Miłosierdzia i rózaniec. Na nocleg zachodzimy ok. 18.00. O 21.00 gromadzimy się na wspólny Apel Jasnogórski aby podziękować za miniony dzień.
Tak wygląda dzień pielgrzyma niby taki sam a jednak każdy inny. W drogę wyruszają niekiedy obcy sobie ludzie, przychodzą jako bracia i siostry tworząc wspaniałą wspólnotę pątniczą.

Na koniec chciałbym zachęcić wszystkich którzy być może się wachają przed pojściem na pieszą pielgrzymkę. Znam kilku takich co mówią, że nie dadzą rady lub, że to nie dla mie albo że można lepiej odpocząć itp..
Ja też tak kiedyś mówiłem dopóki sam nie poszedłem i tego nie doświadczyłem.  To nie przypadek, że największy procent pielgrzymów to ludzie młodzi, stajacy przed wyborem drogi życiowej, pragnący doświadczyc Bożęj obecności. Na pielgrzymce tworzy się wspólnota ludzi którzy mają  jeden cel, jak najpiękniej przeżyć swoje życie bo ono  jest przecież pielgrzymowaniem do domu Ojca...

czwartek, 28 lipca 2011

Życie nie tylko jest po to jest by brać..

  Uff! Mija lipiec jeden z najbardziej pracowitych miesięcy w tym roku, który przystworzył mi dużo wrażeń. Praca i pomoc w organizacji koloni dla dzieciaków z terenów które nawiedziła tamtegoroczna powódz, dały mi wiele wrażeń. Cały ten czas towarzyszyły słowa bł. Jana Pawła II „Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.”


Niedziela 3 lipiec pomysł...., zbieranie funduszy (wow przez niedziele prawie 6 tys. już jest coś) mamy  noclegi u parafian załatwione, wolontariuszy do oprowadzania po stolicy też, możemy grupkę wziąć na tydzień do Warszawy a potem 4 dni na mazury. Fajnie było by jeszcze załatwić bezpłatne wejściówki do kilku miejsc np. TVP,  Sejm, Zamek Królewski, ZOO, Muzeum Wojska Polskiego. 
Poniedziałek 11 lipca pisma wszędzie dostarczyliśmy i czekamy na odpowiedzi. 
Musimy się spieszyć gdyż już 12 lipca przyjeżdża 12 osobowa grupa chłopaków z miejscowości Trześnia pod Sandomierzem, wieś totalnie została zalana przez wodę, ludzie potracili dobytek swojego życia, nie stać ich na wakacje i już nikt o nich nie pamięta " bo już to nie medialne". 
12 lipca są nasi goście. Pierwsze wrażenia: widać, że są poranieni i nieśmiali, ale chcący zapomnieć o tamtych wydarzeniach. 
Następnego dnia już oswoili się z nami i ludzmi u których nocują.Chłopcy byli żądni wiedzy o stolicy gdyż prawie wszyscy byli tu po raz pierwszy. Do niedzieli 17 lipca mieli dni wypełnione w całości zwiedzaniem stolicy.  Najbardziej podobało sie chłopakom w TVP, Centrum Nauki Kopernik,Stare Miasto, fontanny na podzamczu. W poniedziałek 18 lipca wyjechali na 4 dni na mazury, odpocząć po dawce zwiedzania stolicy.

piątek, 10 czerwca 2011

Panie ty wszystko wiesz...

 Gdy Jezus ukazał sie swoim uczniom i spożył z nimi śniadanie, rzekł do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!
(J 21,15-19)




Czy kochasz Mnie? – Pytasz mie jak św. Piotra. Panie ty wiesz wszystko, zaglądając w moje serce. Widzisz ile tam jest zmagania, marzeń i pięknych pragnień; ile siły, by walczyć ze złem, i upadków zakończonych przy kratkach konfesjonału; ile determinacji, by nie poddać się głosom świata i radości, gdy znów udało mi się wybrać Twoją Miłość  Panie ja chcę, by moje serce napełniało się Twoją Miłością. 
Jezus zadaje Piotrowi pytanie „Czy mnie kochasz?” nie na początku znajomości, ale dopiero na krótko przed wstąpieniem do Nieba. Bóg nie oczekuje, że pokochamy Go od razu, bez poznania Go i doświadczenia Jego miłości.
Miłość jest zaraźliwa. Jezus doskonale o tym wie, dlatego najpierw obdarza Piotra miłością, a gdy widzi, że Piotr zaraził się nią, posyła go do innych, aby ich umacniał miłością.
Czy ja potrafię  zarażać innych miłością? To jest pytanie z którym sie zmagam dzisiaj...

czwartek, 2 czerwca 2011

Przyjdź Duchu Święty, ja pragnę !!!

"Powstań, ty, który już straciłeś nadzieję. Powstań, ty, który cierpisz. Powstań, ponieważ Chrystus objawił ci swoją miłość i przechowuje dla ciebie nieoczekiwaną możliwość realizacji". — Jan Paweł II

Aktualnie trwamy w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego w czasie tzw. Pięćdziesiątnicy - pięćdziesiąt dni po święcie Paschy (w tym roku przypada 12.06). Jak to dobrze , że Jezus obdarował nas tak wielkim darem, darem z siebie samego. Jego powiew jest łagodny i silny zarazem, ma moc przemeblowania nawet najbardziej nieposkładanego życia i rozkruszenia murów zła czy zwątpienia. To On przyszedł na plac św. Piotra w Rzymie podczas pogrzebu Papieża Jana Pawła II, przewracał karty Ewangeliarza, czytał, zatrzymywał się i w końcu zamknął księgę. Mocne uderzenie wiatru zrywało nakrycia głów kardynałów, biskupów, podwiewało szaty. Jedno jest pewne, wtedy na pewno On tam był, działał i dawał świadectwo. Przed nami 9 dni nowenny przed uroczystością (od jutra 03.06 do 11.06). Ja szczególnie proszę o Ducha Św. dla mojej znajomej Uli oraz  dla p.Jana , a takze dla siebie, abym pozwolił prowadzić się Duchowi Św.
 Duchu Św. proszę Cię:
               

czwartek, 26 maja 2011

Chcę byc blisko Ciebie...



Ukaż mi Panie swą twarz...

Panie mój...
Jak dobrze być przy Tobie...
wpatrywać się w Twoje Oblicze...
Patrzeć w Twoje Oczy pełne Miłości...
 Patrzysz z taką czułością...

Jezu, Ty zawsze patrzysz na człowieka z czułością, z Miłością... Nawet wtedy gdy Cię zdradza, wyrzeka się Ciebie, oskarża, biczuje, wyśmiewa, skazuje, bije, popycha, obnaża z szat, przybija do krzyża

niedziela, 8 maja 2011

Błogosławiony Janie Pawle II - módl się za nami

1 maja A.D. 2011 zapisze się w dziejach polski  jako dzień wyniesienia na ołtarze polskiego papieża. Uświadomiłem sobie właśnie tego dnia ,że w moim życiu zaczyna się coś nowego, jakiś nowy rozdział albo coś w tym stylu. Mamy nowego orędownika naszych czasów, przez którego możemy wypraszać przez jego wstawiennictwo potrzebne łaski u  Boga. Człowieka niezwykle skromnego , który swoim zyciu wskazywał na Chrystusa, meżnie niósł krzyż cierpienia, dał nam niezwykłą lekcję pokory. Wskazywał że należy się zawsze piąć się w górę, nie ważne ile razy się upadło.
 Patrząc na przykład życia  błogosławionego Jana Pawła II, uświadamiamy sobie, że każdy człowiek jest powołany do wspólnoty życia z Bogiem, co więcej, do uczestniczenia w naturze Boga samego . I dlatego nikt nie osiągnie pełni człowieczeństwa, jeżeli nie zjednoczy się z Chrystusem i nie pozwoli ogarnąć się Jego miłosierną miłością, która gładzi wszystkie grzechy, rozrywa wszelkie kajdany zła, leczy najboleśniejsze rany, a największych grzeszników czyni świętymi.
     Fascynacja świętością Jana Pawła II powinna uświadomić nam, że Chrystus powołuje do świętości również ciebie i mnie, powołuje każdego bez wyjątku grzesznego człowieka i daje wszystko, co jest nam potrzebne, abyśmy stali się świętymi, czyli w pełni szczęśliwymi. Oczekuje tylko od nas zgody i współpracy. Świętość i  człowieka jest dziełem Boga, ale nie może się dokonać bez współdziałania człowieka.
     Jan Paweł II już jako błogosławiony apeluje do nas wszystkich z jeszcze większą siłą, aniżeli to czynił w czasie ziemskiego życia. Woła do nas poprzez całe swoje duchowe dziedzictwo, które nam zostawił: nie bójcie się otworzyć Chrystusowi drzwi waszych serc! Nie bójcie się oddawać Maryi na Jej wyłączną własność, i powtarzać Jej: Totus Tuus - Cały Twój, aby uczyć się od Niej całkowitego oddania Chrystusowi i heroicznej wiary, by wierzyć tak, jak Ona wierzyła nadziei wbrew ludzkiej nadziei; nie bójcie się iść drogą świętości; nie bójcie się codziennie mówić do Chrystusa: pragnę stawać się świętym, czyli takim, jakim Ty, Panie, chcesz, abym się stał; nie bójcie się codziennie iść za Chrystusem drogą przykazań i Ewangelii, drogą wiary, która działa przez miłość; nie bójcie się całkowicie ufać Chrystusowi, który do końca nas umiłował, biorąc na siebie nasze grzechy, aby je zgładzić w swojej śmierci i zmartwychwstaniu; nie bójcie się wyznawać Chrystusowi swoje grzechy w sakramencie pokuty i ufać w Jego nieskończone miłosierdzie.

Litania do Błogosławionego Jana Pawła II

Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże - zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże - zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo - módl się za nami.

Błogosławiony Janie Pawle, módl się za nami
Zanurzony w Ojcu, bogatym w miłosierdzie,
Zjednoczony z Chrystusem, Odkupicielem człowieka,
Napełniony Duchem Świętym, Panem i Ożywicielem
Całkowicie oddany Maryi,
Przyjacielu Świętych i Błogosławionych,
Następco Piotra i Sługo sług Bożych,
Stróżu Kościoła nauczający prawd wiary,
Ojcze Soboru i wykonawco jego wskazań,
Umacniający jedność chrześcijan i całej rodziny ludzkiej,

Gorliwy Miłośniku Eucharystii,
Niestrudzony Pielgrzymie tej ziemi,
Misjonarzu wszystkich narodów,
Świadku wiary, nadziei i miłości,
Wytrwały Uczestniku cierpień Chrystusowych,
Apostole pojednania i pokoju,
Promotorze cywilizacji miłości,
Głosicielu Nowej Ewangelizacji,
Mistrzu wzywający do wypłynięcia na głębię,
Nauczycielu ukazujący świętość jako miarę życia,
Papieżu Bożego Miłosierdzia,
Kapłanie gromadzący Kościół na składanie ofiary,
Pasterzu prowadzący owczarnię do nieba,

Bracie i Mistrzu kapłanów,
Ojcze osób konsekrowanych,
Patronie rodzin chrześcijańskich,
Umocnienie małżonków,
Obrońco nienarodzonych,
Opiekunie dzieci, sierot i opuszczonych,
Przyjacielu i Wychowawco młodzieży,
Dobry Samarytaninie dla cierpiących,
Wsparcie dla ludzi starszych i samotnych,
Głosicielu prawdy o godności człowieka,
Mężu modlitwy zanurzony w Bogu,
Miłośniku liturgii sprawujący Ofiarę na ołtarzach świata,
Uosobienie pracowitości,
Zakochany w krzyżu Chrystusa,
Przykładnie realizujący powołanie,
Wytrwały w cierpieniu,
Wzorze życia i umierania dla Pana,

Upominający grzeszników,
Wskazujący drogę błądzącym,
Przebaczający krzywdzicielom,
Szanujący przeciwników i prześladowców,
Rzeczniku i obrońco prześladowanych,
Wspierający bezrobotnych,
Zatroskany o bezdomnych,
Odwiedzający więźniów,
Umacniający słabych,
Uczący wszystkich solidarności,



Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas. Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami.


Módl się za nami błogosławiony Janie Pawle.
Abyśmy życiem i słowem głosili światu Chrystusa, Odkupiciela człowieka.

Módlmy się:
Miłosierny Boże, przyjmij nasze dziękczynienie za dar apostolskiego życia i posłannictwa błogosławionego Jana Pawła II i za jego wstawiennictwem pomóż nam wzrastać w miłości do Ciebie i odważnie głosić miłość Chrystusa wszystkim ludziom. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.

(modlitwa posiada imprimatur Metropolity Krakowskiego, kard. Stanisława Dziwisz, z 12 kwietnia 2011 r.)

sobota, 23 kwietnia 2011

Życzenia Wielkanocne!!!

                                                                          
Zostań z nami, Panie! (por. Łk 24, 29)
(...)
Potrzebujemy Ciebie, zmartwychwstały Panie,
także i my, ludzie trzeciego tysiąclecia!
Zostań z nami teraz i po wszystkie czasy.
Spraw, by materialny postęp ludów
nigdy nie usunął w cień wartości duchowych,
które są duszą ich cywilizacji.
Prosimy Cię, wspieraj nas w drodze.
W Ciebie wierzymy, w Tobie pokładamy nadzieję,
bo Ty jeden masz słowa życia wiecznego (por. J 6, 68).
Mane nobiscum, Domine!
Alleluja!”

Jan Paweł II, Orędzie „Urbi et Orbi”, 2005 r.  
                                                                                       
Wesołego Alleluja
oraz dużo zdrowia
i pogody ducha. Niech radość Wielkanocy
napełni wasze serca
nadzieją i obfitością łask
od Chrystusa Zmartwychwstałego.     

                             życzy Wam Jarek                                                

środa, 20 kwietnia 2011

"Ave Crux Spes Unica"

"Tak, Krzyż jest wpisany w życie człowieka. Kto próbuje usunąć go ze swojego życia, nie zna prawdy ludzkiej kondycji. Tak jest! Jesteśmy stworzeni do życia, ale nie możemy usunąć z naszej indywidualnej historii cierpienia i trudnych doświadczeń. Rozpowszechniona dziś powierzchowna kultura, która przypisuje wartość tylko temu, co ma pozór piękna i co sprawia przyjemność, chciałaby wam wmówić, że trzeba odrzucić Krzyż. Ta moda kulturowa obiecuje sukces i szybką karierę, nakłaniając do realizacji własnych dążeń za wszelką cenę; zachęca do nieodpowiedzialnego przeżywania płciowości i do życia pozbawionego celu, wyzbytego szacunku dla innych. Otwórzcie oczy, młodzi przyjaciele: to nie jest droga prowadząca do radości i do życia, ale ścieżka wiodąca w przepaść grzechu i śmierci. Jezus mówi:

Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je." (Mt 16, 24-25)

Jeżeli Krzyż zostaje przyjęty, przynosi zbawienie i pokój. Bez Boga Krzyż nas przygniata; z Bogiem daje nam odkupienie i zbawienie. Weź Krzyż!, przyjmij go, nie pozwól, aby przygniotły cię wydarzenia, ale z Chrystusem zwyciężaj zło i śmierć! Jeżeli z Ewangelii Krzyża uczynisz program swojego życia, jeżeli pójdziesz za Chrystusem aż na Krzyż, w pełni odnajdziesz samego siebie!'



Jan Paweł II,
podczas spotkania
z młodzieżą na placu św. Jana
na Lateranie,
02.04.1998
          

Wielki nasz rodak, Jan Paweł II znał moc Krzyża, jego wymiary i konkretny kształt, który nosił na swoich barkach długie lata. Krzyż jest najcięższy kiedy jest niewiadomą, gdy nie przyjmujemy i wykluczamy go ze swojego życia. Jeśli go akceptujemy jest nam łatwiej, mobilizujemy siły i umiejętnie przyjmujemy Krzyż, aby sprostać zadaniu jakie daje Bóg.

Znamy wiele zdjęć papieża Jana Pawła II przyciskającego do swojego serca Krzyż Chrystusa. Z biegiem wieku słabły jego siły, nasilała się choroba, ale jego moc i siła wiary wnosiła w tłumy potężną nadzieję. Niósł za życia Krzyż i z Krzyżem umierał. 



"Niech nie zostanie udaremniony Krzyż Chrystusa, bo jeśli udaremnia się Krzyż Chrystusa, człowiek zostaje pozbawiony korzeni i nie ma już przyszłości; jest zniszczony! To jest nasze wołanie u kresu XX wieku. Jest to wołanie Rzymu, wołanie Konstantynopola, wołanie Moskwy. I wołanie całego chrześcijaństwa: obu Ameryk, Afryki, Azji, wszystkich. Jest to wołanie nowej ewangelizacji "                

W miarę jak upływają lata mądrość Krzyża staje się dla wielu ludzi bardziej czytelna. Znacznie łatwiej żyć temu, kto liczy się z możliwością Krzyża w swoim życiu, niż temu kto tą możliwość wyklucza i nieustannie ucieka przed Krzyżem. Człowiek liczący się z Krzyżem cieszy się, że go nie ma i nie dziwi się gdy jest. Ten, kto ucieka ciągle martwi się by go nie dosięgnął a jeśli się tak staje pogrąża się w nieszczęściu. To nieprawda, że wiara słabnie kiedy człowiek traci swoje szczęście a w jego życie wnika choroba, cierpienie. Aby życie mogło się wypełnić musimy przeżyć i zrozumieć sens naszego cierpienia. Tylko w cierpieniu naprawdę dojrzewamy! Jeszcze na koniec muszę przyznać, że w tym roku przezywałem wyjątkowe rekolekcje z krzyżem w tle, w każdy piątek  Wielkiego Postu odbywała się nie zwykła Adoracja Krzyża w kościele seminaryjnym w Warszawie. Można było doświadczyć bliskości Jezusa poprzez rozmyślanie Jego męki w oparciu o grzechy główne. Rozważania pisane przez kleryków przeplatane cudownymi pieśniami pasyjnymi, kościół pogrążony w prawie całkowitej ciemności dawało to atmosferę skupienia i refleksji Na końcu było można osobiście zbliżyć się do krzyża i pomodlić się w skupieniu. Wspaniałe nabożeństwo które gromadziło warszawiaków każdego piątkowego wieczoru.







piątek, 1 kwietnia 2011

Nie lekajcie się!!! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!!!

" Nie lękajcie się, zaufajcie Chrystusowi". Nie jest to łatwe. Niekiedy stawia On trudne wymagania, bo Ewangelia jest trudna, życie jest trudne i pójście za Nim jest trudne. Ewangelia opowiadając o pięknie przebywania blisko Jezusa mówi, również o krzyżu, brzemieniu i jarzmie. Ale mówi też , o odkrywaniu, że to brzemię jest lekkie, jarzmo słodkie, a Krzyż - jak pisze Norwid - stał się Bramą. Ten trud i to ryzyko zawsze owocują wzrostem miłości do Boga i ludzi. Da więc się chyba powiedzieć, że owe słowa "nie lękajcie się" można w tej sytuacji zinterpretować jako "zaryzykujcie, nie idźcie z tzw. duchem czasu; nie idźcie za niby naukowymi wyjaśnieniami; nie dajcie się zniewolić  nie dajcie się nawet zdeterminować przez poważne życiowe problemy. Za to , jeżeli zaufacie Ewangelii , zobaczycie rzeczy, których ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, a które Bóg przygotował dla tych, co Go miłują.

  Jak ja się często lękam o moją przyszłość, a przecież papież mówił, żeby do końca zaufać Chrystusowi , on poprowadzi. Otworzyć drzwi Chrystusowi, czyli bezgranicznie- do końca Mu zaufać, zaprosić Go do swego życia, do swoich problemów i życiowych zmagań.

 Jutro 2 kwietnia już 6 lat jak go nie ma pośród nas. Weźmy my udział w okolicznościowych Mszach św. i nabożeństwach, podziękujmy Bogu za naszego rodaka już nie długo błogosławionego

środa, 30 marca 2011

TYTUŁ MOJEGO BLOGA

"Do was, do was należy położyć zdecydowaną zaporę demoralizacji - zaporę tym wadom społecznym, których ja tu nie będę nazywał po imieniu, ale o których wy sami doskonale wiecie. Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Doświadczenia historyczne mówią nam o tym, ile kosztowała cały naród okresowa demoralizacja. Dzisiaj, kiedy zmagamy się o przyszły kształt naszego życia społecznego, pamiętajcie, że ten kształt zależy od tego, jaki będzie człowiek. A więc: czuwajcie!"                                

(JPII, Jasna Góra 1983 r.)                



Naszym obowiązkiem wobec Papieża, jest nie tylko zrozumieć jego naukę, ale także wziąć ją sobie do serca i zacząć stosować. Tylko w ten sposób możemy doprowadzić do moralnego odrodzenia tego narodu z którego Papież się wywodził i z którego był dumny. Tylko w ten sposób możemy ożywić i zachować wśród nas jego ducha.
To, że moralne odrodzenie jest koniecznością zdaje się być sprawą oczywistą. Wszechogarniająca prywata, kult pieniądza, kultura cwaniactwa, egoizm, małostkowość to tylko niektóre z cech otaczających nas na co dzień ze wszystkich stron. Nie o takiej Polsce marzył Jan Paweł II, nie taką Polskę chciał z nami budować.
Jak dokonać tego odrodzenia? Idąc za myślą Papieża musimy przede wszystkim zbudować kulturę odrzucenia zła, odrzucenia wszelkiego moralnego kompromisu, ale również kulturę akceptacji człowieka, kulturę miłości. Musimy zacząć naprawiać świat od siebie samych, a potem od swoich małych środowisk, najbliższych społeczności. Musimy przede wszystkim zacząć wymagać od siebie nawet gdyby inni od nas nie wymagali.                                                                                                                               
Mało kto z nas jest jednak na tyle silny aby te trudne zadania realizować w pojedynkę. Spójrzmy prawdzie w oczy. Bardzo trudno jest być samotnym żeglarzem gdy świat cały sprzysiągł się przeciwko nam. Trudno być jedynym sprawiedliwym gdy wszyscy "radzą sobie" i po cichu śmieją się z "naiwnego idealisty". Dlatego musimy się zjednoczyć. Musimy dowiedzieć się o tym ilu nas jest, zacząć się spotykać, rozmawiać, wzajemnie popierać. Musimy stworzyć ruch ludzi przyzwoitych, który będzie tą najzwyklejszą ludzką przyzwoitością zarażał wszystko wokół. Ruch ludzi piętnujących zło ale wyciągających rękę do każdego człowieka, który zechce tą rękę przyjąć.
Ktoś powie "to niemożliwe, to się nie uda, nie w tym kraju". A czy w 1979 roku możliwe było pokojowe zburzenie komunizmu? Kto wtedy mógł uwierzyć, że w ciągu 10 lat potęga runie i to niemal bez ofiar? Myślę, jestem przekonany, że dzisiaj jest o wiele łatwiej. Żyjemy we własnym kraju, nikt nie zabrania nam się komunikować, nikt nie może nam zabronić propagować to w co wierzymy i czym chcemy żyć. Nasz sukces zależy tylko od nas.
Śmierć Papieża i wielkie narodowe przebudzenie z tym związane jest niesłychaną, być może ostatnią okazją aby tak jak w 1979 roku zacząć jeszcze raz budować coś nowego i wielkiego. Coś co zadziwi świat!!!